piątek, 29 marca 2013
VI. Cosette
Uśmiechnięta szłam przez miasto. Od rana utrzymywał mi się dobry humor, więc postanowiłam, że pora w końcu zadbać o siebie. Odwiedziłam już drogerię, w której zużyłam większość czerwonych próbek lakierów do paznokci i poczęstowałam się paroma innymi, przydatnymi mi kosmetykami. Teraz postanowiłam trochę powiększyć garderobę. Właśnie weszłam do jednego z dość popularnych sklepów.
- W czym mogę pomóc? - kiedy tylko przekroczyłam próg sklepu zaraz podbiegła do mnie młoda dziewczyna. - Szukasz czegoś konkretnego?
- Nie, tylko oglądam. - uśmiechnęłam się nie zwracając uwagi na to, że mierzy mnie krytycznym spojrzeniem. - Jakiś problem? - zatrzymałam się i spojrzałam na nią wyczekująco. Nie żeby jakoś specjalnie ciągnęło mnie do bójek, ale pomyślałam, że spokojnie mogłabym jej skopać tyłek.
- Ależ skąd… Tylko… Hm… Twój strój… - popatrzyłam na nią marszcząc brwi.
- Co z nim?
- Nie wiem czy znajdziesz tu coś dla siebie… - wykrzywiła wargi w wymuszonym uśmiechu.
- Zabronisz mi się tu rozglądać? - prychnęłam, odwracając się i ruszając w głąb sklepu.
- Właściwie to tak - zaczęła szybko dreptać za mną i bacznie obserwować każdy mój ruch.
- Posłuchaj, męczysz mnie. Jak będę chciała coś zwinąć to i tak to zrobię, a taka mała pinda jak ty mnie nie powstrzyma swoimi groźnymi minami.
- Czyli przyznajesz, że chcesz coś ukraść? - dziewczyna spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
- Na razie przyznałam tylko, że jesteś małą, wkurzającą pindą, ale do reszty też możemy wkrótce dojść jeśli nie dasz mi spokoju. - chwyciłam parę rzeczy i ruszyłam w stronę przymierzalni. Wkurzyła mnie- postanowione. Powoli zaczęłam sprawdzać ceny na metkach, po chwili najdroższa sukienka już znajdowała się na mnie.
- Długo cię tam schodzi, zaraz wezwę ochronę! - dziewczyna nie dawała za wygraną.
- A ja zaraz stracę cierpliwość! - odkrzyknęłam naciągając na sukienkę moją własną. Nie byłam jakąś tam kleptomanką, o nie. Po prostu wierzę w karmę, tyle, że sama ją wymierzam. Każę złych ludzi, a ta dziewczyna byłą osobą najgorszego rodzaju - uważała się za lepszą od innych.
- Jeśli zaraz nie wyjdziesz, obiecuję, że pójdę po ochroniarza! - a to mała suka. Wychodząc celowo mocno popchnęłam drzwi. Dziewczyna trzymała się za nos.
- Ojej! Przepraszam! Nie chciałam! - zawołałam wręczając jej naręcze ubrań i kierując się do wyjścia. Uśmiechnęłam się do zaskoczonego ochroniarza. – Nie za fajną masz koleżankę - zauważyłam wychodząc.
Przez wiele lat znosiłam takie upokarzanie, więc chyba nic dziwnego, że teraz starałam się jak najbardziej to tępić. Dlatego uciekłam z domu i rzuciłam szkołę, a w głębi duszy wiedziałam, że Jacky też to przeżywa. Całym serce wspierałam ją w rzuceniu tego całego syfu.
- Ej! Poczekaj! - odwróciłam się i zobaczyłam ochroniarza.
- Cholera… - syknęłam przyśpieszając. - Nie mam czasu! Daj mi spokój! - nigdy nie narzekałam na moje wysokie obcasy, ale nie miałabym nic przeciwko gdyby teraz zamieniły się miejscami z wygodnymi butami do biegania.
- Stój! Nie chciałabyś zjeść ze mną lunchu? - zatrzymałam się jak wryta. Ochroniarz ze sklepu, w którym właśnie zwinęłam sukienkę chciał ze mną iść na wczesny obiad?
- Ooo, no dobrze. - perspektywa ciepłego, dobrego posiłku diametralnie zmieniła moje nastawienie do tego pomysłu. - Gdzie chciałbyś pójść? - uśmiechnął się tajemniczo i nie czekając na mnie ruszył przed siebie. Już po chwili siedzieliśmy w małej, przytunej restauracji.
- Często tak zapraszasz nieznajome na lunch? - zapytałam uważnie studiując menu.
- Tylko jeśli atakują moje koleżanki drzwiami. - zaśmiał się. –No i może też wtedy kiedy są takie ładne.
- Hm, chyba dziękuję? – spojrzałam mimochodem na ceny i aż otworzyłam szerzej oczy. Dwadzieścia dolarów za zwykłą jajecznicę? Nie sądzę. - Wiesz, jestem tu tylko przejazdem, w interesach, naprawdę nie wiem co tutaj jest warte zamówienia, więc chyba sobie odpuszczę. - odłożyłam menu i uśmiechnęłam się. Czy moje życie naprawdę było tak żałosne, że musiałam okłamywać ochroniarza?
- Powinnaś spróbować jajecznicy! - odparł od razu, odkładając menu i kiwając głową na kelnerkę. Szybko zrobiłam w głowie przegląd mojej gotówki, jeśli zamówię tę pieprzoną jajecznicę będę musiała wracać do domu na nogach. Czarująco. Znowu w myślach zaczęłam przeklinać moje upodobanie do szpilek.
- No dobrze. Więc proszę jajecznicę. – uśmiechnęłam się do kelnerki, która szybko zapisała moje zamówienie w swoim małym notesiku.
- Więc dwa razy jajecznica. - ochroniarz przeniósł na mnie swoje spojrzenie. - Czym się zajmujesz? I chyba odpowiedniejsze pytanie: gdzie się tym zajmujesz?
- Ooo… - zaczęłam, myśląc gorączkowo czym mogę zajmować się w Brooklynie. - Jestem menadżerem znanej marki odzieżowej. - uśmiechnęłam się coraz bardziej zła na siebie.
- Wspaniale, jakiej? - nie odpuszczał.
- Armani - odparłam szybko.
- Naprawdę? Myślałem, że to włoska marka. - zmarszczył brwi.
- No przecież mówiłam, że jestem tu przejazdem - skwitowałam chłodno. Naprawdę marzyłam żeby to się skończyło.
- Łał! Mieszkasz we Włoszech?
- Hm, no tak. Śródziemnomorski klimat dobrze na mnie wpływa, a poza tym uwielbiam owoce morza, a tam są najlepsze. - uśmiechnęłam się, jak kłamać to kłamać - pomyślałam.
- Musisz mieć ciekawe życie.
- Nie narzekam na brak atrakcji, pracuję z mnóstwem ciekawych ludzi, ostatnio miałam małą sprzeczkę z Kate Moss, ale na szczęście w końcu zrozumiała, że mam rację. - ochroniarz patrzył na mnie z szeroko otwartymi ustami. - Uwierz, naprawdę nie do twarzy jej w kobalcie. A tak właściwie nawet mi się nie przedstawiłeś, to nie ładnie.
- Chris, a Ty jesteś?
- Jacquelin. - to imię wydało mi się bardziej odpowiednie niż moje prawdziwe.
- Ciekawe imię…
-Może tu w Ameryce, we Francji Jacquelin jest okropnie pospolite - dodałam szybko, wyobrażając sobie minę Jacky, słuchającą jak mówię, że jej imię jest pospolite.
- Jesteś Francuzką? - dość tego.
- No tak, ze strony matki. Nie miej mi za złe, ale udam się teraz na stronę. - uśmiechnęłam się wstając i wtedy właśnie podwinęła mi się sukienka.
- Zawsze nosisz dwie sukienki na raz? - Chris patrzył na mnie jak na idiotkę.
- To nowy trend promowany przez Armaniego, myślę, że za parę miesięcy każda będzie tak chodzić! - zawołałam, idąc w stronę damskich toalet.
Stanęłam przed lustrem i popatrzyłam na swoje odbicie. Pomieszczenie było puste. Nie mogłam uwierzyć, że byłam zdolna aż tak bardzo kłamać. Wstydziłam się samej siebie, swojego życia. Byłam żałosna. Chciałam być kimś wyjątkowym i niezwykłym, a prawdę mówiąc nie robiłam nic. Traktowałam wszystko tak obojętnie i z przymrużeniem oka. Nie dostanę wypłaty za ten miesiąc? Spoko, rok ma dwanaście miesięcy, a nie jeden. Nie mam gdzie spać i koczuję w podrzędnym klubie? Też całkiem okej, przynajmniej mogę się nieźle bawić.
Pierwszy raz od dwóch lat, czyli od czasu kiedy uciekłam z domu, poczułam, że muszę zrobić coś konkretnego ze swoim życiem. Brudny lokal i kradzież małych próbek w drogeriach zdecydowanie mi nie wystarcza. Chcę czegoś więcej. Chcę poznać świat, ludzi...
- Odjebało mi! - wrzasnęłam i z rozmachem otworzyłam drzwi jednej z toalet. Przerażona kobieta patrzyła na mnie czerwieniąc się okropnie.
- Zajęte - wydyszała, zasłaniając się torebką.
- O, przepraszam. Niech się pani nie kłopoczę. I tak już wychodzę – odrzekłam i podeszłam do okna. Otworzyłam je i wdrapałam się na parapet. Wyskakując na zewnątrz pomachałam przerażonej kobiecie.
Musiałam coś zrobić ze swoim życiem. Musiałam się ogarnąć i to szybko.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ale niej kłamczucha! :D
OdpowiedzUsuńhahah niezła jest ;D
Armani hahahah
Boże, cudowny rozdział! :*
Naprawdę! ^^
Nie mogę doczekać się, czegoś z perspektywy Jacky :D
Przepraszam za taki krótki komentarz, ale spieszę się :)
Nadrobię następnym razem ^^
Całuję, Kaja <3
A tak nawiasem mówiąc... Pierwsza ^^
OdpowiedzUsuńHahaha, uśmiałam się jak opowiadała Chrisowi o sobie ;D Troszkę wydał mi się przygłupawy, no ale cóż, większość mężczyzn taka jest!
OdpowiedzUsuńŚwietne! :)
OdpowiedzUsuń+ Obserwujemy?
http://dashapassions.blogspot.com/
Przeczytalam. Wszystko. I muszę przyznać, że całkiem nieźle sobie radzisz :)
OdpowiedzUsuńJednakże, czasami źle używasz interpunkcji, przecinki są w miejscach, w których być ich nie powinno. Pomijając ten fakt, to wszystko jest super. Naprawdę mi się spodobało! :))
Jak do tej pory, to zdążyłam znielubić Alex i jej ojca. Co do Jacky i Cosette nie umiem się określić. Jest w nich coś fajnego, ale mają dużo cech, których nie lubię.
No cóż, pozostaje mi tylko powiedzieć, że czekam na kolejną notkę, aby móc się określić!
Pozdrawiam :)
Hihi glupi Chris XD a ta laska w sklepie psychiczna jakas - za dlugo przymierza wiec wezwie ochrone ? Nienormalna :D dziewczyna bosko naklamala z tym Armanim - Chris jest totalnym debilem wierzac w bajke o tej modzie na dwie sukienki xD wpadaj do mnie :*
OdpowiedzUsuńDawno nie czytalam ale juz nadrabiam! zapraszam do sb :*
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział. Cosette jest świetna. Na początku ta akcja w sklepie, a później z Chrisem. Śmiać mi się chciało jak czytałam, że ochroniarz sklepu, z którego przed chwilą ukradła sukienkę zaprasza ją na lunch. I Armani.
OdpowiedzUsuńPS. U mnie nowy rozdział.
Świetny rozdział. Cóż mogę więcej powiedzieć? Uwielbiam Cosette, świetnie rozegrałaś tą akcję z dwoma sukienkami na raz. Haha! Zabawnym, a jednocześnie dramatyczny rozdział. Trochę groteskowy, można by rzec.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, ~Uwarowit.
Jestem w szoku. Dalej nie moge wyjść z podziwu. Kocham Twój styl pisania i to w jaki sposób przekazujesz emocje. Czytając wcześniejsze rozdziały miałam ochotę zabić Alex, za to że kłamała. Na prawdę. Cosette wydaje strasznie fajną dziewczyną, mimo, że uciekła z domu, kłamie i kradnie haha. Przeraziłam sie jak ten ochroniarz ją zaczepił, myślałam, że zorientował się, że zwinęła rzeczy ze sklepu, a tu proszę. "Zawsze nosisz dwie sukienki na raz? - Chris patrzył na mnie jak na idiotkę.
OdpowiedzUsuń- To nowy trend promowany przez Armaniego, myślę, że za parę miesięcy każda będzie tak chodzić! " - uwielbiam <3
Nie mogę doczekać się następnego piątku, strasznie się wciągnęłam się w to opowiadanie. Życzę Ci duuużo duuużo weny. Masz ogromny talent do pisania!
Wchodzę, patrzę i oczom nie wierzę. Effy Stonem! Sekundę później widzę Cassie. Dodatkowo widzę gify i obrazki z nimi - bomba!
OdpowiedzUsuńNa początku podobało mi się, ale potem coś mi zaczęło nie grać. Nie twierdzę, że opowiadanie jest złe, ale nie lubię czytać o czymś takim (wyjątkiem jest "My, dzieci z dworca ZOO").
Taki mały błąd logiczny się wkradł, którego nie potrafię przemilczeć. Alex trafiła do szpitala, prawie umarła, jej siostra została znaleziona z kokainą, a nie zrobiono jej żadnych badań na obecność narkotyku we krwi? Przecież takie "sprawdzacze" są dostępne nawet w Rossmanie chyba (gdzieś widziałam), żeby rodzice mogli sprawdzić, czy dziecko jest pod wpływem narkotyku. Co prawda to chyba jest głównie na marihuanę, ale mówimy tu o nowojorskim szpitalu, prawda? Poza tym Alex powinna zostać na obserwacji i nie mając dostępu do żadnego narkotyku, jej organizm zacząłby się odtruwać, czego na pewno nie da się nie zauważyć bądź zlekceważyć.
Pozdrawiam Cię i życzę powodzenia,
Illuminata
[slowa-sercem-pisane.blogspot.com]
Zauważ, że Jacky obudziła się w szpitalu, po utracie nieprzytomności, nie opisywała swojego pobytu tam ani żadnych badań przeprowadzanych przez lekarzy, a następny rozdział opowiada już o tym jak są w domu. :) Pomyślałam, że oszczędzę czytelnikom żmudnych opisów wszystkich "formalności lekarskich". :)
UsuńCo do objawów odtruwania u Alex nie są opisane ze względu na dalej przyjmowane przez nią różnego rodzaju tabletki tzw. miękkie narkotyki. :)
Ale jej dogadała, hahahahhaha świetne. Siedziałam jak na szpilkach w momencie, kiedy ochroniarz do niej podszedł, a tu taki szok, on chciał iść na lunch. Genialnie napisane. Rozdział wywołała u mnie wiele emocji i opisałaś to tak, że czułam się jak ta dziewczyna. A wszystko nie za długie, nie za krótkie, po prostu idealne. A i kto tu jest piekielnie zdolny? TY. Naprawdę. Jak znajdę chwilę to przeczytam również wcześniejsze rozdziały. A na koniec chciałam życzyć Ci wesołych świąt.
OdpowiedzUsuńw Spamowniku zostawiam link.
wow. Powiem tak - urzekło mnie Twoje przywitanie się z czytelnikami, bardzo :D I jestem ciekawa jaką pójdzie drogą ta dziewczyna .. co zrobi ze swoim życiem. Chce po prostu wiedzieć jak jej to wyjdzie... Czekam na następny !! :D
OdpowiedzUsuńhttp://canyouhearme-thewanted.blogspot.com
Hej, hej dziewczyno! :)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że mnie zaskakujesz. Tak to czytam i muszę przyznac, że masz ogromny talent. Nie wiem jak to robisz, że tak świetnie piszesz- ale wychodzi ci to nieziemsko. Genialnie wszystko opisujesz, zaczyna mi brakować słów by to opisać. Nigdy w życiu nie opisałabym tej sytuacji lepiej.
Świetnie postąpiła z tą 'jędzą'. Ale nie wiem czemu zostawiła tego ochroniarza....mogła przecież z nim pogadać, tak? I po co go kurde kłamała? Eh.... no nie wiem, ale ja czzasami nie rozumiem tej dziewczyny:O Końcówka mnie trochę zszokowała ale i zadowoliła:) cieszę się, że w koncu postanowiła coś zrobić z tym swoim jakże ciekawym życiem:) życzę jej jak najbardziej powodzenia. No i by przestała podkradac z drogerii;)
mam nadzieje, ze nie będzie miała problemów przez tę sukienkę prawda? Oby nie ! :D
Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału! ;)
Wyczekuję go jak nie wiem co..! :)
U mnie takze nn:) Będę bardzo, bardzo wdzięczna jeśli wpadniesz i skomentujesz gdyż to dla mnie na prawdę wiele znaczy! :)
http://hello-in-my-world.blogspot.com/
xx
A to mnie zaskoczył... Ten ochroniarz, który zamiast kontroli zaprasza na randki. No ale cóż... Zdarzają się i tacy, a po za tym kłamstewa ;) Ktoś tu bajecznie kłamie! Podziwiam tą dziewczynę, że potrafi tak zmyślać. Na jej miejscu też bym uciekła z tej randki i zastanawia mnie co zamierza zmienić w swoim życiu. Po za tym masz niezły warsztat pisarski :) Mi się bardzo podoba, taki prosty, ale świetnie oddaje myśli i czyny głównej bohaterki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny na kolejne rozdziały ;)
Jak zawsze świetny rozdział ; D
OdpowiedzUsuńArmani - muahahaha, padłam .
Czekam na dalszy ciąg ; D
Rozdział bardzo mi się spodobał :) Przyjemnie się czytało, co do dziewczyny padłam kiedy powiedziała że reprezentuje Armaniego :D Dodatkowo ten ochroniarz, myślałam że wsadzi ją za kratki czy coś a tu ,,randka" :) Rewelacyjnie piszesz, kurcze podziwiam! :) A! No i wyjście przez okno RESPECT :D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńhttp://zycie-oczami-wampira.blogspot.com/
Hahah, polubiłam tę epicką Cosette, wyluzowaną mistrzynię kłamstwa w trzy sekundy i blefu. Armani... nie no, świetne. Chociaż jej imię brzmi z francuska, musiała blefować także w tym względzie...
OdpowiedzUsuńAh. Wyborne. Przejrzyste zdania, a jednak takie pełne treści... słodko.
Pozdrawiam, Diabelstwo.
Kłamstwa Cosette były mistrzostwem. Powiem szczerze, że ten ochroniarz mnie zaskoczył. Już się bałam, że ją aresztuje, albo coś podobnego, a tu taki szok.
OdpowiedzUsuńŚwietnie to wszystko zaplanowałaś i jak zawsze przyjemnie się czytało. ;)
Pozdrawiam, Awena II
Uwaga! Właśnie została utworzona nowa ocenialnia blogów :> Zapraszamy bardzo serdecznie do zgłoszenia się :)
OdpowiedzUsuńreview-pl.blogspot.com