wtorek, 26 lutego 2013

I. Jacquelin


-Och, przestań… Nic mi nie będzie! – wywróciłam oczami widząc reakcję mojej starszej siostry na wieść o tym, że wychodzę. – Nawet nie zauważą, że mnie nie ma. A jeśli zauważą to te paznokietki będą ostatnim co w życiu zobaczysz. – pomachałam jej przed nosem świeżo wymalowanymi paznokciami.
 -Grozisz mi paznokciami wymalowanymi moim lakierem? O ironio. – Alex uniosła brwi uśmiechając się kpiąco. – Ale poważnie, Jacky nie wychodź, proszę. Czuję, że dzisiaj wpadniemy. – wyraz jej twarzy uległ diametralnej zmianie. Zaczęłam się poważnie zastanawiać czy ryzykować i tym razem.
- Posłuchaj… - uklękłam przy niej, złapałam za rękę i spojrzałam w jej ciemne oczy – Przecież nie robimy tego pierwszy raz… A to jedyne wyjście, jeszcze jeden dzień i wszystko się wyda. Jesteś już strasznie zmięta, co im powiesz gdy przy obiedzie zaczniesz się trząść jak przy ataku padaczki?
 -Może najwyższa pora powiedzieć wreszcie prawdę i przestać się ukrywać? – spuściła wzrok i zaczęła bawić się żyłkami oplatającymi jej ręce. Przyjrzałam się dokładniej jej twarzy. Kiedyś była piękna, teraz pod oczami miała ogromne cienie, które kontrastowały z jej niezdrowo bladą skórą. Długie jasne włosy przestały lśnić i nie ładnie zmatowiały a mały, zadarty nosek przestał być taki uroczy na jej wychudzonej twarzy. – Mam dość tego wszystkiego. Dużo nad tym myślałam i doszłam do wniosku, że już czas. Dokładniej mam dwa wyjścia. Powiedzieć im prawdę i się leczyć albo zakończyć to całkowicie.
 -Co masz na myśli mówiąc, że „albo zakończyć to całkowicie”? – zmarszczyłam brwi obawiając się, że usłyszę to najgorsze.
 -No wiesz… - coraz intensywniej bawiła się bransoletkami. Włosy całkowicie zasłoniły jej twarz. – Po prostu brakuje mi już sił, własne ciało wymyka mi się spod kontroli, nie mam nad nim w ogóle władzy. Nie mogę nawet biegać na wf jak inni, nie mogę jeść mogę tylko brać to gówno. – zaczęła intensywnie mrugać.
 -Nie, nie, nie, nie, nie…. – zaczęłam gadać jak najęta – Powiemy im, poczekam jak się przygotujesz i im o tym powiemy, oni są wspaniali, pomogą ci, załatwią jakiegoś terapeutę czy kogoś innego od takich spraw i będziesz wszystko dobrze. Pójdziemy razem do parku i będziemy biegać. Obiecuję Ci, będziemy biegać aż obie nie będziemy miały siły się ruszyć. – pocałowałam ją w policzek i wstałam.
 -To idź, coś wymyślę, żeby odwrócić ich uwagę – Alex uśmiechnęła się i podniosła się powoli z łóżka. Ruszyła w kierunku drzwi, ale po chwili zatrzymała się i spojrzała w moją stronę. – Kocham Cię, wiesz?
 -Wiem, ja ciebie też. – uśmiechnęłam się i ruszyłam do okna. – Przyniosę ci dzisiaj ekstra działkę.
                Związałam włosy w wysoki kucyk i narzuciłam na siebie ulubioną bluzę w kratkę. Szybko przejrzałam się w lustrze i otworzyłam okno balkonowe. Uśmiechnęłam się na myśl, że byłam całkiem sprytną małolatą jeśli przewidziałam, że pokój z balkonem może być przydatny. Przesunęłam krzesło bliżej poręczy i wyszłam na nie, przeszłam za poręcz i spojrzałam w dół. Nie było wysoko, ale doskonale zdawałam sobie sprawę, że jeden nie przemyślany ruch mógł źle się skończyć. Wciągnęłam lodowate powietrze do płuc i skoczyłam w dół. Miękko wylądowałam i rozejrzałam się dookoła sprawdzając czy żaden z ciekawskich sąsiadów tego nie widział i nie doniesie o mojej ucieczce rodzicom.
                Mieszkaliśmy na Brooklynie. Ludzie nigdy tu nie spali. Ulice były tak samo pełne w nocy jak i w samo południe. Musiałam przejść parę przecznic, żeby dojść do mojego celu. Manhattan Club to najbardziej podrzędne i żałosne miejsce w całym mieście jeśli nie w całym kraju. Wpuszczali tam każdego byle tylko zarobić, dlatego nikogo nie dziwił widok napitych i naćpanych trzynastolatek w koszulkach z Hannah tańczących niczym rasowe striptizerki. Codziennością były tu też wizyty zdenerwowanych rodziców, bo ktoś naruszył niewinność ich uroczych córeczek. Szczerze nienawidziłam tego miejsca, ale było to też jedynym, znanym mi, w którym mogłam bez zbędnych pytań dostać to czego potrzebowałam. Do tego za rozsądną cenę.
                A czego właściwie potrzebowałam? Moja siostra nie była zbyt wymagająca. Była zadowolona w równym stopniu z tabletek przeciwbólowych jak i środków halucynogennych. Jednak żadne z nich już jej nie wystarczało. W tej chwili jedynym czego wydawało jej się, że potrzebuje jest tak zwana biała dama, ja nazywam to Charlie a moja siostra woli prosto z mostu- kokaina.
                Wbrew pozorom to nie ja ją od niej uzależniłam. Sama w to weszła, właśnie w tym śmierdzącym, odrażającym klubie. Dowiedziałam się o jej „małym” problemie zaledwie parę miesięcy temu. Nie, nie usprawiedliwiam się, wiem, że jestem nawet bardziej winna od niej pomagając  jej zdobywać to świństwo.
 -Jacky! Dawno Cię tu nie było! – ledwo przekroczyłam próg a mój policzek zaatakowały grubo pomalowane czerwoną pomadką usta Cosette.  –Czyżby Alex miała dzisiaj chcicę? – Uniosła wysoko brwi i uśmiechnęła się znacząco.
 -Właściwie to teraz zawsze ma chcicę, trudno już to ukrywać. – Uśmiechnęłam się na powitanie i dyskretnie wytarłam rękawem policzek. –Nie wiesz czy On już tu jest?
 -Ooo, pewnie, że jest! I już dał odpłynąć tabunowi niewinnych smarkul.
 -Całe szczęście, że my, starsze pokolenie, jesteśmy tak odpowiedzialne.
 -Bez złośliwości, ja przynajmniej skończyłam to trzynaście lat zanim zaczęłam.
                Zachichotałam i poklepałam Cosette po ramieniu. Uwielbiałam ją. Praktycznie mieszkała w tym klubie, nie wiedziałam co jest nie tak z jej rodziną, że wymieniła dom na tak obskurny lokal, ale nigdy o to nie pytałam.
                Podeszłyśmy razem do baru i zamówiłyśmy po kieliszku. Ze zdziwieniem obserwowałam jak Cosette, słodka blondynka z gęstymi lokami wypiła zawartość bez żadnego grymasu.  Nie była specjalnie wysoka, ale nosiła niebotycznie wysokie obcasy. Do tego dodawała sobie lat mocnym makijażem, gdybym jej nie znała zgadywałabym, że ma już około dwudziestu pięciu lat.
 -Okej, to idę załatwić sprawę i spadam. – zeskoczyłam z wysokiego barowego krzesła i zaczęłam grzebać w kieszeniach spodni w poszukiwaniu przygotowanych pieniędzy. – Rozumiem, że dziś ty stawiasz? – puściłam jej oczko a ona pokazała mi język wręczając barmanowi pięciodolarowy banknot.
                Rozsunęłam bluzę i ruszyłam w stronę toalet gdzie zwykle można było dokonać zakupu. Minęłam wspomnianą przez Cosette grupę rozchichotanych i już kompletnie pijanych małolat. W czasie rozmowy z przyjaciółką nabijałam się z niej, ale teraz doszłam do wniosku, że jednak miałam trochę racji. Ja w ich wieku nie wiedziałam nawet o istnieniu tego lokalu. Oczywiście brakowało mi do wzoru cnót i to całkiem sporo mi brakowało, ale moja sytuacja była zupełnie inna. Nie wymykałam się tu z własnej woli.
 -Hej Jacky. –na brzmienie tego głosu przystanęłam i szybko poprawiłam grzywkę. Żałowałam, że nie śpieszyłam się bardziej, bo zapewne wyglądałam nie najlepiej. Miałam na sobie dżinsy i starą bluzę.
-Cześć. – odwróciłam się i nawet zdobyłam się na uśmiech, miałam nadzieję, że wyszedł mi chociaż odrobinę uwodzicielsko i uroczo.
-Co ty tutaj robisz? Raczej nie wyglądasz na osobę, która szwenda się po takich miejscach. – Ethan stanął naprzeciw mnie i patrzył mi prosto w oczy, zupełnie mnie przy tym paraliżując.
-Ty też na taką nie wyglądasz a jednak. Widać odezwała się w nas niegrzeczna dziewczynka. – Mrugnęłam zdając sobie sprawę jakie głupoty plotę. O Boże. Kompromitacja. Chcę poderwać jakiegoś chłopaka i zamiast byś słodką i zabawną zaczynam swoje złośliwości. Ku mojemu zdziwieniu parsknął śmiechem.
 -Tak, bardzo niegrzeczna ze mnie dziewczynka. – mrugnął do mnie porozumiewawczo. –Co cię tu sprowadza?
-Szukam czegoś. – nie mam pewności czy mogę mu zaufać do tego stopnia aby pochwalić się, że trzymam w kieszeni około stu dolarów, które najpewniej będą przeznaczone na narkotyki dla mojej siostry-ćpunki. Tak, urocza historia, w sam raz na podryw. Już jest mój.
-Może mogę ci coś zaoferować? – uśmiechnął się a ja poczułam jak nogi mi miękną.
-Śmiało. –zaczerwieniłam się. – Oferuj.  -ku mojemu zdziwieniu wyciągnął z kieszeni koszuli woreczek nieskazitelnie białego proszku. Czy naprawdę każdy chłopak w tym mieście musi mieć jakiś związek z tym świństwem? Nie miałam jednak teraz czasu na wściekanie się, Alex czeka. – Hmm… Czyste?
 -Najczystsze. Sam dziś rano wciągałem. – pięknie. Wywróciłam oczami.
 -Biorę. Ile chcesz? – znowu zaczęłam grzebać w dżinsach poszukując banknotów.
 -Nie szukaj, dzisiaj ci stawiam. Tak na udaną współpracę w przyszłości. – uśmiechnął się a w jego policzkach pojawiły się słodkie dołeczki. Teraz kiedy wiedziałam czym się zajmuje wcale nie wywarło na mnie to takiego wrażenia jak do tej pory.
 -Dziękuję. – wzięłam od niego woreczek i ruszyłam w stronę wyjścia –No to do zobaczenia w szkole.
 -Taaa, do jutra. Może uda nam się pogadać? – zabawne. Przestało mi zależeć, więc nagle on będzie za mną chodził w szkole. Nie odpowiedziałam już na to pytanie, byłam wściekła. Na siebie, na niego i na Alex. Przecież gdyby nie ona dalej tkwiłabym w błogiej nieświadomości.
                Wyszłam na ulicę, zimno szybko przenikło cienką bluzę. Objęłam się rękami i ruszyłam ulicą w stronę domu. Myślami byłam daleko stąd. Gdzieś w Europie. Może we Francji, albo Włoszech? Tam na pewno żyje się lepiej, łatwiej. Nie ma uzależnionej siostry i okrutnych rówieśników. Nie ma rutyny. Jest to wymarzone życie, może nawet ten wymarzony chłopak. I ja byłabym inna gdybym mogła zacząć od początku, nie byłabym stracona już na starcie ze względu na przeszłość. Czyste konto, nowy, idealny świat.
                Wtedy z zamyślenia wyrwało mnie głośne wycie ambulansu. Podniosłam głowę zastanawiając się, która ze starszych pań, moich sąsiadek wyląduje dzisiaj w szpitalu. Przystanęłam. Karetka stała przed moim domem. Przed drzwiami stali rodzice. Ojciec przytulał szlochającą mamę a dwójka młodych lekarzy pakowała nosze do środka ambulansu.
 -Nie! – wrzasnęłam, bo nagle w oczy rzuciły mi się jasne włosy układające się falami na noszach – Nie, proszę, nie! – Opadłam na kolana i zaczęłam histerycznie szlochać. Rodzice już biegli w moją stronę. Nagle przed oczami zrobiło mi się ciemno.





No to przedstawiam wam pierwszy rozdział :) Nie jest specjalnie porywający, ale jakoś trzeba zacząć, prawda? Postanowiłam, że kolejne części będą pojawiały się raz w tygodniu, w piątki, może później zdecyduję się dodawać je częściej. ;)

niedziela, 24 lutego 2013

Parę słów od autorki :)

Więc (tak wiem, że nie zaczyna się zdania od "więc") nadszedł czas, w którym zaczynam się martwić o przyszłość. Z ulgą stwierdzam, że nie tylko ja (w wieku 16 lat i przed wyborem nowej szkoły) nie mam pojęcia co chcę robić w życiu. Nie no, błąd. Wiem co chcę robić, ale wiem też, że możliwość wykonywania tego zawodu graniczy z cudem. Ale mimo wszystko postanowiłam próbować i robić to co kocham.
A co kocham robić? Pisać. Chcę umieszczać tu fragmenty opowiadania mojego autorstwa i przy okazji narazić się na odrobinę obiektywnej krytyki.
Na razie pracuję nad pierwszym rozdziałem, kiedy napiszę trochę więcej i zdecyduję się na konkretny kierunek zacznę regularnie publikować wpisy. Teraz nie jestem jeszcze niczego pewna, bo według wszechwiedzącego Worda moje opowiadanie liczy marne sześćset słów.
Więc w tej chwili proszę jedynie o cierpliwość. :)